Wakacje + rower = prawdziwe wakacje Tegoroczne lato i afery zdrowotne nie sprzyjały rowerom. Ale Pomorze postawiło nas na nogi, a właściwie na rowery. Mogliśmy więc oprócz leniuchowania poznać okolicę z perspektywy siodełka, co daje dodatkowy kontekst. Bo na rowerze można na przykład pojechać po jajka do wsi Machowinko i porozmawiać przy płocie, albo można zrobić singla po wertepie klifem, lub też romantycznie rozmarzyć się nad wrzosem i wypróbować drzewa jako wieszaki rowerowe, poczuć jak pachnie sosnowy las, albo zajrzeć ludziom do ogródków, a jednocześnie w porę umknąć przed czworonożnym przyjacielem człowieka, zwanym w całej Polsce “złym psem”.
Para buch tata w ruch…i Wojtek pociągnął przyczepkę. I odkrył, że przyczepka, jak czołg – przejedzie wszędzie, byleby pociągowy dał radę A jak nie tata, to mama w foteliku przewiozła Hanię przez pagórkowaty las. Tereny rowerowe piękne, dla nas południowców egzotyczne 😉 Bo i piachu więcej i wrzosów, no i ta przestrzeń… Jeździliśmy w rejonie między Rowami a Ustką, korzystając z mapy Słowińskiego Parku Narodowego. Wiele tam pięknie poprowadzonych ścieżek rowerowych, a jeśli ich nie ma i wybierzemy boczną drogę, która wiedzie przez chaszcze, choć na mapie wyglądała na kawał dobrej drogi, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie będzie pod górkę 😉 Jeździliśmy w różnych układach, w zależności od okoliczności, choć najfajniej było w wersji full rodzinnej przyczepkowej.
No i sprawa najważniejsza- Hania rozbrykała się na tuptaku! Zaczęła mieć frajdę z biegania i eksplorowania podłoża rowerkiem. Zadziwiała nas czasem swoją fantazją, a wśród przechodniów wzbudzała zainteresowanie, bo była chyba najmniejszą tuptającą rowerzystką w okolicy.
11 Comments
Fantastyczne zdjęcia. koniecznie do zobaczenia gdzieś w drodze:D szczególnie, że daleko nie mamy.
Morze i rower takie fotogeniczne. A Wy to juz najlepiej wiecie My stacjonujemy w okolicach Zakrzówka, wiec jakby co to…do zobaczenia!
Morze i rower to naprawdę zgrana ekipa. Przekonaliśmy się o tym wielokrotnie za “dziecięctwa” Maksa. Naszą ukochaną miejscówką jest Białogóra: 1,5km do morza, mniej przez to ludzi, fantastyczny sosnowy las i najpiękniejsza chyba w Polsce biała plaża. Atrakcją jest też stadnina koni i mieszkający w niej struś (hmmm, swoją drogą ciekawe czy jeszcze żyje, to było ładnych parę lat temu). Najpierw młodego woził Paweł, robiliśmy wyprawy po lasach, po przyległych wioskach, ale też brzegiem morza, co wyzwaniem jest sporym, ale niezapomnianym. Potem Maks przesiadł się na samodzielny pojazd i już we troje zwiedzaliśmy nadmorskie okolice. Oprócz Białogóry polecamy koszalińskie i tamtejszą agroturystykę :), ale też Świnoujście (odkryte przez nas dwa lata temu, z kwaterą przy granicy z Niemcami i cmentarzu na wzgórzu Golm) i wyspę Wolin – bardzo przyjazne rowerom
Pozdrawiamy bardzo serdecznie, zapraszamy do Łodzi
Hej Aga! Wiele jest pięknych miejsc nad morzem, a rowerem świetnie poznaje się tę przestrzeń. Ja w dzieciństwie jeździłam właśnie na wybrzeże zachodnie i kusi mnie, żeby tam wrócić. Fajnie, że podzieliłaś się swoimi miejscówkami Brzegiem morza po piachu to faktycznie wyzwanie! My jechaliśmy wzdłuż klifu i czasem piach nas zaskakiwał Pozdrawiamy również serdecznie!
Piękności fotograficzne i ciepłości opowieściowe Super!
O, Gajka! Dziękujemy i saludos
Dużo, dużo zdjęć to to, co tygryski lubią najbardziej 😀 Brakujące ogniwo ewolucji schodzące z drzewa z rowerem mnie zabiło 😉 No i zachciało mi się wrócić na klify w okolicach Poddąbia. Niesamowicie piękne tereny. W tym roku nie wypaliło, może za rok…
Gosia, no to może za rok uda się wspólnie podziwiać morze z poddąbskiego klifu…? Brakujące ogniwo – nie mogłam się powstrzymać, chciałam mieć portret z drzewem i rowerem, bo tak je lubię
Uwielbiam wasze zdjęcia – genialne!
A tak z innej bajki, bo widzę, że przyczepkę dość mocna eksploatujecie. nie macie w chariocie problemu z piastami w kołach? Nie złapały Wam luzów? Nasze sie trochę sypią – przyczepka ma za soba jakieś 2-3 tysiące kilometrów.
Dzięki! Rower jest bardzo wdzięcznym tematem foto
Nasze piasty na razie bez zarzutu, ale do Waszego wyniku w kilometrach nam daleko – za tysiąc kilometrów porównamy
Przyczepkę po wertepach testowaliśmy dopiero w tym roku kilka razy i jest świetna, awarii brak. Przeszkadzają czasem gabaryty dwuosobowego chariota w terenie. Czekamy na Waszą francuska opowieść, pozdrowienia!
jak dorzucilismy ostatnie 800 km to nam się zaczely luzowac, prawdopodobnie wymienia nam to na gwarancji, sprawa jest juz zgloszona, zobaczymy.