Miało być białe szaleństwo, a szalał wiatr i skutecznie wyczyścił beskidzkie stoki. Mróz miał szczypać w policzki podczas zjazdów narciarskich, a tymczasem w grudniu było 10 stopni na plusie. Cóż robić – odwiesiliśmy narty na kołek i ruszyliśmy zbadać warunki śniegowe pieszo. Dzień po świętach wdrapaliśmy się na Skrzyczne, następnego dnia na Kozią Górkę. I po raz kolejny stwierdziliśmy, że z Bielska góry są na wyciągnięcie ręki. I piękne o każdej porze.
2 Comments
Jaaaaakie krzesełka, prawie oplułam ekran z wrażenia :O
A wuj Kuba z kilofem na plecach, spotkany przypadkowo po ciemku w lesie, mógłby niejedną osobę przyprawić o zawał 😉
Krzesełka-kanapy nie dość, że wyglądają, to jeszcze mkną 5x szybciej, niż ich poprzednicy!
A Wuj dla niewtajemniczonych wygląda co najmniej niepokojąco 😉