Wyprawa klasyk. Zobaczyć Wielkie Góry, poczuć smak życia na wysokościach i klimat wielkich wypraw wspinaczkowych.
Przybyliśmy więc w himalajski region Solo Kumbu.
WIELU LUDZI W WIELKICH GÓRACH
Na początku nie mogliśmy się przyzwyczaić do takiego skupiska turystów w jednym miejscu, bo najczęściej wybieramy boczne drogi… no ale, podobnie jak my, też chcieli zobaczyć TE GÓRY
Od większości turystów odróżniały nas jednak wielkie plecaki niesione samodzielnie na plecach – znak rozpoznawczy dla naszej części Europy Bo 90% turystów, to albo grupy zorganizowane, albo turyści indywidualni z przewodnikiem. I tak tłumnie dreptaliśmy z Lukli do Namche Bazar. Potem na szczęście nastąpiło rozładowanie tłumu, góry pomieściły wszystkich i było pięknie!
OGROMNA PRZESTRZEŃ
Spodziewaliśmy się wielkich przestrzeni, ale te góry zmieniły naszą optykę. W Himalajach wszystko jest w rozmiarze XXXL. Olbrzymie doliny, odległości, wysokości, nie sposób tego ogarnąć spojrzeniem.
Podczas całej wędrówki mija się małe wioski, liczne wiszące mosty nad rwącymi rzekami. Im wyżej, tym bardziej surowo, kolory ustępują miejsce szarościom. Wciąż lodowce, wciąż skały, kamienie, moreny, dudniące rzeki lodowcowe i gdzieniegdzie wciśnięte w to wioski, które powyżej 4 tysięcy stanowią raczej bazę dla turystów, zamieszkałe jedynie w sezonie turystycznym.
IDZIEMY, IDZIEMY…
Trekking to 18 pięknych, słonecznych dni (no może oprócz dwóch), z wielkim błękitem w górze, na tle którego odcinały się niebosiężne szczyty. Szliśmy od wioski do wioski, pnąc się coraz wyżej szerokimi ścieżkami służącymi Szerpom jako drogi lokalne. Spaliśmy w tzw lodgach, w których im wyżej, tym zimniej. Zimno w parze z wysokością, to było coś co najbardziej dawało w kość.
I tak dzień za dniem, krok za krokiem, szliśmy napawając się widokami. Widoki zapierały dech w piersiach, podobnie jak wysokość Na 5 tysiącach m. n p.m. brakuje tlenu i czuje się każdy krok… a co dopiero 3 kilometry wyżej ! Tutaj można sobie wyobrazić ogrom wysiłku himalaistów.
Widzieliśmy 4 ośmiotysięczniki: Cho Oyo, Makalu, Everest i Lhotse. Trzy punkty, które wyznaczyły trasę naszego himalajskiego wędrowania to: Kalla Pathar i Baza pod Everestem, przełęcz Cho La oraz Gokyo Ri.
PRZYGODA, PRZYGODA
Z przygód to…. nie zdążyliśmy na samolot powrotny z Delhi :/ A wszystko przez wyjątkowo upartą mglę i chmury zalegające nad Luklą, w której kończyliśmy trekking. Suma summarum, po 4 nerwowych dniach oczekiwania na jakiś samolot w Lukli, musieliśmy w szalonym tempie schodzić na nogach do Jiri, najbliższej miejscowości połączonej transportem drogowym z resztą świata. Dystans opisywany w przewodniku na 5-6 dni pokonaliśmy w 3 dni, dokładając nogom 9000 m przewyższenia. Chyba wyczyn życia, pędem 10-12 godz dziennie. Ale dzięki temu poznaliśmy też inną, piękna część Himalajów – pełną zieleni, wiosek, w których toczy się normalne życie, dzieci wracają ze szkoły, ludzie pracują w polu… warto było.
A potem: z Jiri autobus do Katmandu (12h), następnie autobus do granicy z Indiami (10h), kawałek rikszą, kawałek taksówką, 24h autobusem w Indiach (aaaa!!!!!!!!!!!!!!!!) i samolotem do Europy. Powrót do domu z przygodami, w ostatniej chwili zdążyliśmy na wykupiony po drodze lot. Będzie co dzieciom opowiadać 😉
Z DZIENNIKA PODRÓŻY
6 listopada 2010, Dragnag
” Najpiękniejszy dzień treku…ruszamy ku przełęczy Cho La (…) Łagodnie wchodzimy na lodowiec…jest przepięknie !!! Bieluteńko, wkoło wysokie góry, czujemy smak górskiej przygody. Ścieżka po lodowcu jest bardzo wyraźna, wydeptana przez ludzi, przed nami widać przemierzającą lodowiec grupę, więc nie ma obaw, że wpadniemy w szczelinę…… Najtrudniejszy kawałek całego trekkingu to kilkanaście metrów dość stromych, oblodzonych skał, które trzeba było czujnie przejść… I osiągamy przełęcz, hurra!!! Widok rozległy w obie strony: Ama Dablam, Makalu, Cho Oyu i morze Wielkich Gór”
7 listopada 2010, Gokyo
“…idziemy zdobywać Gokyo Ri, czyli Wielki Pagór Bo tam 5-cio tysięcznik, to taka widokowa górecka. A że jesteśmy zaaklimatyzowani, to zapominamy, na jakiej jesteśmy wysokości. Początkowo jednak tempo żółwia, kulawego żółwia ! Później tempo bardziej żwawe i niespodziewanie szybko osiągamy szczyt, pierwszy raz w krótszym czasie, niż sugerowany w przewodniku Kurczaba. Z Gokyo widać aż 4 z ośmiu nepalskich ośmiotysięczników: Everest, Lhotse, Makalu, Cho Oyo, które po kolei gasną w zachodzącym słońcu. W dole wielki lodowiec Ngozumpa, turkusowe jeziora Gokyo, na które sunie kurtyna chmur… Górski teatr!”
Lukla, (4ty dzień przymusowego postoju)
“…jak co ranek pierwszą czynnością jest odsłonięcie zasłonki i spojrzenie z nadzieją w niebo. A to uparcie skryte pod warstwą chmur i mgłą… Wizyta kontrolna na lotnisku: o, jest garstka nieświadomych turystów, którzy dopiero co wpadli w sidła chmurnej Lukli. Wdychamy zapachy z ” German Bakery” znajdującej się naprzeciwko lotniska ( na więcej sobie nie pozwalamy) i idziemy “badać możliwości”, co stało się naszym codziennym rytuałem. Spotykamy różnych turystów, których po kilku dniach utknięcia kojarzymy i segregujemy w luklowej układance po wyglądzie i języku. Są więc: Wysocy Niemcy i Niemiec Wysoki z Niską, są Kolorowi i Sympatyczni Belgowie i Nasi Belgowie ( z którymi szukaliśmy helikoptera), Czarni Polacy i Grupa Pawłowskiego, Hiszpanie z Puddingiem ( którym objadali się w jednej lodge’y), Polacy z Erasmusa i wielu innych, których imion nie zapamiętaliśmy, a z którymi przyszło nam dzielić los w podniebnym potrzasku. I tak mijają poranne godziny – kontrolne pytanie “Co nowego u was ?”, wymiana strzępków informacji, które udało się wyciągnąć od właściciela lodgy, guide’a, pana w sklepiku, pracowników lotniska. Wszystko jakieś niejasne, powiedziane półsłówkami, niedookreślone, masa zmiennych… NIEWIADOMA (…)
I jeszcze troche zdjęć z himalajskim słońcem.
WSZYSTKIE ZDJĘCIA Z OPISAMI TUTAJ:
GALERIA – PODRÓŻ DO NEPALU
GALERIA – TREKKING DO BAZY POD EVERESTEM I GOKYO
GALERIA – DŁUGA DROGA DO DOMU
Comment
Absolutnie przepięknie!!!!!