Miało być białe szaleństwo, a szalał wiatr i skutecznie wyczyścił beskidzkie stoki. Mróz miał szczypać w policzki podczas zjazdów narciarskich, a tymczasem w grudniu było 10 stopni na plusie. Cóż robić – odwiesiliśmy narty na kołek i ruszyliśmy zbadać warunki śniegowe pieszo. Dzień po świętach wdrapaliśmy się na Skrzyczne, następnego dnia na Kozią Górkę. I po raz kolejny stwierdziliśmy, że z Bielska góry są na wyciągnięcie ręki. I piękne o każdej porze.

Oj pojechałby gigant po Grzebieniu! Wojtek na trasie FIS ze Skrzycznego….w butach

Cud techniki beskidzkich stoków – nowa kolej na Skrzyczne.

Brniemy w błocie trasa narciarską z widokiem na gołe góry

Wieje, górna stacja orczyka bez narciarzy

Miłe spotkanie dwóch Wojtków w schronisku

W schronisku gwar, tłum…wszak wyjazd koleją to atrakcja numer jeden gdy białego brak!

Doładowani górskim powietrzem

A północne zbocza śnieżne

Piękny zielony szlak

Justa żadnej chatki nie odpuści

Gorsko rozochoceni wybieramy się na Kozią Górke z Hanią. Nosidło zostało w Krakowie, ale “na bajana” tez jest fajnie…”Matko, idziś? Nak tam jeśt”

“Mam pinićka” czyli piernikowa przerwa

I Ola spontanicznie dołączyła do naszej wycieczki

I dzięki niej mamy rodzinne zdjęcie w akcji :)

A ekipa Lola& Dżordż przybyła na Kozią rowerem

I znów Hani wesoło z gromada cioć i wuja

I jeszcze “łała” do tego! Oj, chyba Hania polubiła Kozia Górkę

Na pieńku wujka Kuby, Hanulinka-babulinka

O 16 światło gasnie i zaczyna się wieczór

A z robót leśnych wraca wuj Kuba. Trzeba było przecież poprawić hopki
2 Comments
Jaaaaakie krzesełka, prawie oplułam ekran z wrażenia :O
A wuj Kuba z kilofem na plecach, spotkany przypadkowo po ciemku w lesie, mógłby niejedną osobę przyprawić o zawał 😉
Krzesełka-kanapy nie dość, że wyglądają, to jeszcze mkną 5x szybciej, niż ich poprzednicy!
A Wuj dla niewtajemniczonych wygląda co najmniej niepokojąco 😉