Ileż to nasłuchaliśmy się o Sardynii, zanim w końcu tam zawitaliśmy. O pięknej przyrodzie, spokojnej prowincji, słońcu, uśmiechniętych ludziach, chillu, zajawce, kitesurfingu. Co roku moja siostra Lola przyjeżdżała z nowymi historiami, opalenizną, oliwą i kawą. Którejś jesieni wróciła z chłopakiem i tym sposobem mamy w rodzinie Jerrego 😉 Co roku też nie udawało nam się zgrać w podróżniczych planach, aż razu pewnego, po ciężkim lecie, kiedy to przeprowadzaliśmy się z Krakowa do Bielska, po kapryśnej i zimnej jesieni zawiało nas do Porto Botte na Sardynii. Jest to jedna z kilku baz gdzie Lola i Jerry uczą latać na kitesurfingu. A my lubimy miejsca z klimatem, lubimy prowincje i ciepełko jesienią. I prawie nam się udało wygrzać w promieniach włoskiego słońca. Prawie, bo trafiliśmy na najgorszy tydzień tej jesieni (po naszym wyjeździe znów powróciły upały !). Mimo, że tylko 2 z 6 dni mieliśmy pełne słońce, to pogoda nie popsuła nam humorów i chłonęliśmy klimat bazy i sardyńskiego Południa.
Wyjazd był dla nas nowością podróżniczą z dwóch powodów – pierwszy raz jechaliśmy do kogoś i mieliśmy lokalnych przewodników. Nie przeczytaliśmy ani strony w przewodniku, a poznaliśmy lokalne smaczki Sardynii oczami Loli i Jerrego. Oni właśnie zapewnili nam wakacje all inclusive udostępniając na tydzień swój wakacyjny dom- kampera! I to była druga nowość podróżnicza (bo nudy nie może być, nie?) I spodobało nam się! Wojtkowi najbardziej kręcenie kierownicą niczym kierowca autobusu Podróżowanie kamperem rodzinnie jest po prostu wygodne, a jednocześnie daje niezależność . Hmm, może kiedyś na dłużej zamieszkamy w domu na kółkach?
Porto Botte, nasza miejscowość na południowym krańcu wyspy, to kilka domów i morze. Życie toczy się na spocie i w bazie Sky High. Baza, prowadzona przez super uśmiechniętych Martę i Karola, to nie tylko szkoła i wypożyczalnia sprzętu do pływania, to miejsce spotkań ludzi z pasją. Mogliśmy przez chwilę przyjrzeć się bliżej życiu instruktorów kiedy wieje, kiedy nie wieje i kiedy nieważne, czy wieje, bo jest wieczór i zaczyna się impreza. Nie pamiętam, kiedy tak się wytańczyłam…podczas gdy dzieci spały za płotem w kamerze Jeśli ktoś szuka miejsca z klimatem na aktywne wakacje z rodziną, to właśnie znalazł. W bazie jest sprzęt, szkolenie i towarzystwo, w sąsiednich miejscowościach apartamenty. O tym, co jeszcze się tam znajduje, można poczytać na stronie, ale dla naszych dzieci atrakcją numer jeden był batut oraz zabawki Krzysia i Janka, dzieci właścicieli bazy. Dla nas, oprócz towarzystwa, atrakcją numer jeden w bazie była najlepsza kawa, jaką piliśmy (dzięki Helena!). Dni mijały nam różnorodnie – plażowo-miasteczkowo-bazowo. Czasem były okraszone deszczem, czasem były upalne, czasem wietrzne. Ale wszystkie z widokiem na morze. Wojtek miał lekcje kitesurfingu z najlepszą instruktorką świata (Lola!) na spocie w Porto Botte i cieszył się że stanął na desce surfingowej by popłynąć z falą w Porto Paglia. Przez moment byliśmy rodziną surferów, he he 😉 Dziewczyny cieszyły się wszystkim- że tak rodzinnie, że jest batut, że śpimy w kamperku, że wszyscy w bazie się do nich śmieją i przybijają piątki, że jest batut, że mogą jeść lody, bo jesteśmy na wakacjach, że będą kopać w piachu, że jest ciocia i wujek i że jest batut 😉 A ja, chłonęłam spokój, słońce, kawę za euro i sardyński chill……..
I jeszcze mapa naszego kręcenia się po wyspie:
Comment
I to się nazywają wakacje Boskie! P.S. Co do trampoliny to u nas stoi od kwietnia do listopada aż śnieg jej nie zakryje. Wtedy wkracza tata twierdząc, że trampolina jedzie teraz na wakacje. Dziewczyny zdecydowanie znalazłyby wspólny język 😉