CZYLI CZESKA KOMEDIA W PIĘCIU AKTACH
Do czytania polecamy tę piosenkę
Dzień 1 Kufry nemají, cestu neznají
Jedźmy, jakoś damy radę, to tylko 5 dni Taka myśl przyświecała nam podczas spontanicznej decyzji o rowerowym wyjeździe na Morawy, które zawsze były na naszej liście miejsc do pedałowania. Wyjazd nie był taki oczywisty z kilku powodów: momentami prognozy straszyły wielkim deszczem, nie mieliśmy nieprzemakalnych sakw, a stan pociągowego przyczepki pozostawiał wiele do życzenia – miesiąc nie siedział na rowerze bo kostka po urazie ciągle pobolewa, w gardle drapie, nadgarstek skrzypi. A do wyjazdu pozostał tydzień pełen innych zajęć. No to jechać, czy nie jechać? Spróbujemy
Dzień 5 Burcak i ahoj Vladko!
Tego dnia mieliśmy też w planie spotkanie z Vladką i jej rodziną. Wymieniłyśmy smsy rano, że uda nam się dotrzeć o dogodnej dla wszystkich porze do Lednic, zanim ruszymy w podróż powrotną do Krakowa. Niesamowite, że kiedyś wielokrotnie przemierzałam Morawy autem w drodze do Eisenstadt w Austrii, niedaleko granicy z Czechami, gdzie studiowałyśmy razem z Vladką w ramach wymiany Socrates/Erasmus. Mieszkałyśmy razem przez pół roku w pokoju, a ja najbardziej zżyłam się z czeska ekipą, z którą próbowałam dogadać się w tak bliskim mi języku sąsiadów. Spotkałyśmy się ponownie po 12 (!) latach, już z rodzinami. I wróciła do mnie migawka z nauki polskiego i czeskiego sprzed lat, kiedy mały Lukasek pokazał paluszkiem na niebo mówic “Letadlo”, a Hania “Samolot” Zjedliśmy razem obiad w świetnym miejscu (díky Vladko!), w Restauracji u Tlustych z placem zabaw dla dzieci (polecamy! ) i mogliśmy porozmawiać o czeskich i polskich realiach rodzinnych.
I jeszcze taka refleksja na koniec: mimo oczywistych trudów, podróżowanie z dziećmi rowerem jest super przygodą dla wszystkich członków rodziny! I na pewno chcemy więcej i dalej Wcale nam się nie chciało wracać do Krakowa, bo dopiero co złapaliśmy rytm drogi. Jednak przy dwójce dzieci, jak porównujemy wyjazd tylko z Hanią do Chorwacji, jest dużo więcej afery. Poziom wyzwań podróżniczych po prostu rośnie 😉
A to trasa naszej morawskiej przygody:
23 Comments
Fajne to Wasze podróżowanie z dzieciakami
Dziękuję! Na razie tylko zerknęłam do Was, ale widzę masę polskich, swojskich inspiracji
Piękne tereny Mam nadzieję, że odwiedzimy je z rowerami!
Rzut beretem, więc na pewno
Piękne zdjęcia i rewelacyjna wyprawa Świetny przykład, że z małymi dzieciaczkami też można podróżować Pozdrawiam
Dziękujemy i pozdrawiamy rowerowo!
Świetna wyprawa i jak zwykle rewelacyjne zdjęcia (tu jesteście moimi idolami), jak widać 5 dni, ale przygód jak przez dwa tygodnie trzymam kciuki za kolejne wypady rowerowe.
Dzięki No jakoś jeszcze udaje mi się robić zdjęcia przy dwójce, dostałam w pakiecie dodatkową rękę i uwagę 😉 Tak, przetestowaliśmy rowery, trzeba ruszyć gdzieś dalej
U tego Pana na ostatnim zdjęciu też kupowaliśmy burcak 😉 My jednak byliśmy tylko dwa dni nocowaliśmy w Lednicach na kempingu, więc podobne trasy robiliśmy jak Wy w 4 dniu -zaliczając jeszcze Valtice a kolejnego dnia był Breclav 😉 Najciekawsze są wszystkie te dzieła architektoniczne po rodzie Liechtensteinów, rozsiane po lesie 😉
P.S. Justyna też uważasz że Birell smakuje prawie jak normalne piwo z alc?
Morawy są ekstra…ale zabawnie z tym panem Chyba jeszcze wrócimy do niego po burczaka, pycha! A Birell pierwsza klasa, odkryłam go niedawno w czeskim Cieszynie….Fajnie, matki sobie dyskusje o alcoholu zrobiły Ale w końcu mam fajną alternatywę jako karmiąca!
Ach, jak pięknie. Zdjęcia jak zwykle wymiatają, no i to Wasze podejście. Szkoda, że nie udało się wybrać razem, ale ale, jeszcze spokojnie kiedyś się uda.
Czechy na rower wciąż mamy gdzieś tam w planach,w końcu jest Birell i inne smakołyki:)
Przy dwójce nie ma wytchnienia, ciekawe co się dzieje
przy trójce;)
Dzięki ….a my ciągle Was wspominaliśmy-jak oni dali radę, że początek cięzki, a potem się kręci, droga mnie, jest pięknie. Przy mocno mobilnej dwójce jest ruch, jak pierwszy raz byliśmy z 11mc Hanią, to ona nawet z kocyka kempingowego nie schodziła! Przy trójce, idyllicznie sobie myslę- najstarsze robi rodzicom kawę
Może przy wyjazdach z udziałem większej liczby rodzin możnaby poeksperymentować z rozdziałem funkcji obozowych i dyżurów?
Taka mała optymalizacja działań w czasie kluczowych momentów dnia 😉
Głównie w zakresie opieki nad czeredką, ale też i może pichcenia?
😀
zapewne jest to jakies rozwiązanie ! Odkąd mamy dwójkę, to pichcenie obozowe przejął Wojtek 😀 Zastanawialiśmy się tylko, jak wygląda tempo takiej gromadnej wycieczki i płynność na trasie. Bo my musieliśmy mocno mysleć, kiedy zaspokajać daną potrzebę uczestników, żeby miec jakiś rytm. Jak Mania spała, to jedziemy, zatrzymywanie tylko na siku Hani i ewentualnie ja robiłam krótki postój na zdjęcia. Itd itp A co jeśli jest kilka rodzin z różnymi rytmami? Dodatkowa logistyka Ale podejrzewam, że da się to zgrać!
Nam się zdarza wyjeżdżać z większą liczbą dzieciatych rodzin. Wprawdzie nie rowerowo ale w góry czy na kajaki. Dyżury przynajmniej na postojach są niepotrzebne! Dzieci są tak sobą zajęte, że rola rodzica sprowadza się do nakarmienia potomka (w praktyce złapania go i utrzymania w miejscu) i przebrania majtek zasikanych w czasie zabawy (nie było czasu się wysikać). Nawet rany powstaje w czasie zabawy są przez dzieci totalnie ignorowane.
Młodsze dzieci też w zasadzie bezobsługowe, bo starsze tak gonią, że samo patrzenie na nich jest ciekawe.
Super wakacje! I zdjęcia, jak zwykle, zniewalające.
Ja, naiwna, sądziłam, że Morawy to tak raczej po płaskim, a tu przewyższenia jak w Małopolsce.
Na pocieszenie podróży z dwójką dzieci, powiem, że my osiągnęliśmy stan (albo raczej wiek), kiedy ciężko się rano/po odpoczynku zebrać w drogę, bo dzieci się tak fajnie i samowystarczalnie bawią, że szkoda im zabawę przerywać.
Dzięki Olga Morawy to właśnie takie malownicze pagórki My się na razie długo zbieramy (ok 3h) przez ogarnianie dziewczyn…Mania wlezie wszędzie. Wasze chłopaki już fajnie się razem bawią.Jeszcze trochę i może nasze też będą się razem więcej bawić, mimo większej różnicy wieku (3 lata) Pozdrawiamy zza miedzy!
A tam zawsze tak z górki? 😉 To jedziemy i my – tak serio to podobne plany mieliśmy na ten rok, tylko jednak mniej przemieszczania miało być! Na zdjęciach z górką przymykałam oko 😉 Piękne zdjęcia, super wycieczka i wiem jakie to wyzwanie podróż z dwójką maluchów. Szacun! Ale frajda też jest co widać i o tych trudach szybko się zapomina. Dziewczynki superowe!!! Pozdrawiamy
Z górki łatwiej fotografować 😉 Jedźcie, fajnie tam jest nawet stacjonarnie i robić sobie krótkie wypady. Pagórków trochę jest. No właśnie, rodzice dwójki wiedzą, jaka jest zajętość czasu na takich aktywnych wyjazdach…ale, jak piszesz- głównie pamięta się takie wyjazdy w kategoraich przygody i fajnego rodzinnego czasu :)Również pozdrawiamy!
Świetny wyjazd! To mi się podoba – pełen spontan 😀 A perypetie z pierwszego dnia – to jak chrzest na pierwszych koloniach! Czytając Wasze przygody miałem w oczach nasze pierwsze “dziecięce” wyjazdy 😉 Bezcenne!
Czechy to bardzo przyjazny kraj na wyjazdy rowerowe, więc pojawienie się akcentu w postaci noclegów “w pięknych okolicznościach przyrody” było tylko kwestią czasu… 😉 No i pogoda – cud-miód! I to ciepełko we wrześniu, tylko pozazdrościć
Polecamy każdemu, kto się zastanawia 😉 Jest trud, ale jak się wpadnie w rytm to jest pięknie!! A z dziecmi, wiadomo- gdziekolwiek się jest, to wrażeń moc 😉 Piękny nam się trafił koniec lata na Morawach, choc poranki chłodne…ale za to spektakularne, z mgłą i rosą. Dzikie noclegi w końcu były na wyciągnięcie ręki 😉 a dla kogoś, kto chciałby inaczej- masa kwater, kempingów itp..
Cudne zdjęcia i przygody. Jak zwykle pod wrażeniem
Dziękujemy Aniu