WYRUSZMY Z HANIĄ NA ROWERZE!
Powiedziała kiedyś Justa do Wojtka. Z wielu podróżniczych przyjemności, podróżowanie rowerem ma w sobie coś bardzo szczególnego. Od słowa do czynu i tak przez 12 wrześniowych dni podróżowaliśmy w pełnym tego słowa znaczeniu z 11- miesięczną Hanią. Zupełnie samodzielnie, przemieszczając się za pomocą rowerów, śpiąc głównie w namiocie. Wybraliśmy Chorwację, ze względu na przewidywalne warunki pogodowe oraz możliwość dotarcia tam autem, które dawało nam elastyczność i możliwość modyfikacji planów.
TOUR DE ISTRIA
Po doświadczeniu dziurawych dróg w Mołdawii, wiedzieliśmy, że na wyprawę z Hanią w przyczepce wybierzemy
drogi o gładkiej nawierzchni.
Dodatkowo trasa miała być urozmaicona, lecz niezbyt górzysta, częściowo nad morzem, z możliwością wykręcenia rowerowej pętli. I wszystko to ukierunkowało nas na Istrię. Oprócz uroczego wybrzeża Adriatyku, Istria to gaje oliwne, winnice, zabytkowe miasteczka…Bajka po prostu
Na miejscu okazało się, że…. leje deszcz, podjazdów sporo, a zabytkowe miasteczka w większości na wzgórzach – takie dodatkowe atrakcje w pakiecie “podróż rowerowa z dzieckiem” Deszcz…. zlał nas 2 razy podczas akcji namiot.. Rozkładanie namiotu w deszczu i przepakowanie doń całej zawartości auta, to nie był najmilszy moment wycieczki.
ALE JAZDA!
Jak tylko wsiadaliśmy na rower, to pojawiał się błogi spokój Bo jak już się jedzie, po wpakowaniu całego bałaganu do sakw, to jest przepięknie! Krajobraz mija odczuwany wszystkimi zmysłami, wiatr wieje w uszy, czuć drogę pod kołami…
Nie jesteśmy rowerowymi harpaganami. Z braku czasu przed wyjazdem byliśmy 5 razy na jednodniowych wycieczkach z przyczepką, żeby sprawdzić, jak Hania będzie znosiła dłuższe odcinki. Główny napęd całej wycieczki, czyli Wojtek, pedałował trochę więcej, żeby przygotować ciało na ciągniecie 50 kg bagażu . W trakcie wycieczki okazało się, ze mogliśmy lepiej rozłożyć ciężary i odciążyć ojca rodziny. No ale dał radę i przejechaliśmy 400 km po pagórkowatej Istrii !
Poruszaliśmy się głównie lokalnymi drogami. Jedynie początek trasy wzdłuż wybrzeża był trochę stresujący – musieliśmy jechać tzw magistralą adriatycka, ponieważ był to jedyny sposób na objechanie wcinającego się głęboko w ląd Kanału Limskiego. Czasem, dla urozmaicenia jechaliśmy szutrem i te eskapady często kończyły się zgubieniem drogi
Górki, pagórki…. Wydawało nam się, ze 400 m n.p.m. to niziny, ale wjechać tam z poziomu morza i tak kilka dni z rzędu, to jednak duży wyczyn. Zdarzyło nam się kilka podjazdów 15 % !! Czasem Wojtek pedałował na stojąco, czasem podjeżdżał zygzakiem, a raz nie pozostało nic innego jak pchać nasz pociąg we dwoje Długie, strome zjazdy też nie były dla niego wypoczynkowe – kontrolowanie 130 kg masy pędzącej w dół nie należy do zadań łatwych.
Ale na szczęście zachodnia część półwyspu jest zdecydowanie bardziej płaska, we wnętrzu półwyspu ruch samochodowy niewielki, a że jeździliśmy bocznymi drogami, to praktycznie go nie odczuwaliśmy.
Jazdę dostosowywaliśmy do drzemek Hani. Dwie drzemki po ok. 1,5 godziny dawały nam 3 godziny spokojnej jazdy. Dodatkowo około godziny Hania grzecznie bawiła się w przyczepce i podziwiała widoki, toteż udawało się jechać 4-5 godzin dziennie. Zatrzymywaliśmy się w porze największej jej aktywności. Czasem były to urokliwe miasteczka, gdzie rodzice pili kawę, a Hania obserwowała okolice i czarowała uśmiechem. Tuż przed wyjazdem Hania nauczyła się chodzić, więc przerwa w pedałowaniu nie była dla nas wypoczynkiem fizycznym, bo Hania, doskonaliła swoje umiejętności poruszania się w pionie. I szło jej świetnie- zróżnicowane podłoże było bardzo dobrym treningiem w nauce człapania!
Dziennie pokonywaliśmy 15-45 km. Mniej więcej co 3 dzień robiliśmy przerwy w intensywnym codziennym pedałowaniu i zatrzymywaliśmy się w jednym miejscu na 2 noce. Tak, to była nasza wakacyjna rozpusta – nie musieć składać obozu codziennie Wtedy zwiedzaliśmy okolice korzystając z dokładnych mapek rowerowych dostępnych w każdym punkcie informacji. Trasy rowerowe w tej części Chorwacji są dobrze oznakowane, z licznymi atrakcjami. Często wiodą szutrem, raczej mocno kamienistym, więc ten rodzaj podłoża stanowił raczej urozmaicenie naszej trasy.
ZABYTKI I INNE ATRAKCJE
Po drodze mijaliśmy liczne małe, zabytkowe miasteczka. W centrum półwyspu trasa niby płaska, ale większość zabytkowych miasteczek położona na wzgórzach, na które trzeba wjechać. Jeśli akurat byliśmy w trasie, to zwiedzanie ograniczało się do przejechania przez centrum, obowiązkowej kawy i odwiedzenia lokalnego kościoła. Jeśli dojeżdżaliśmy do kempingu to często tam zostawialiśmy cały dobytek, zabierając ze sobą Hanię w nosidełku i co bardziej wartościowe rzeczy. W Buzecie zdażyło się nawet, że zostawiliśmy cały dobytek na parkingu, tuż przed bramą wejściową do zabytkowej części miasta, a w Labinie przypięty do latarni przed restauracją.
Nie mieliśmy ambitnych planów zobaczenia wielu zabytków, bo zależało nam na aktywności fizycznej Hani, która spędzała kilka godzin w przyczepce, wiec nie chcieliśmy unieruchamiać jej w nosidełku. Hani z całego zwiedzania najbardziej podobały się szerokie place – otwarta przestrzeń pobudzała wyobraźnie i wspomagała naukę chodzenia, oraz schody, po których wspinanie się z rodzicami było najlepszą zabawą!
A rodzicom najbardziej podobało się w Humie. Czyli w najmniejszym mieście świata Senna, mała miejscowość na wzgórzu otoczona średniowiecznymi murami. Znaleźliśmy miłą kwaterę u pani Neli, a niespieszne śniadanie z lokalnymi przysmakami na słonecznym ganku, z widokiem na okoliczne wzgórza- niezapomniane…
ŻYCIE OBOZOWE
Sieć kempingów jest bardzo gęsta w tym rejonie. Na zachodnim wybrzeżu kempingi są nawet co 15 km, w dalszej części wybrzeża do 40 km zawsze można znaleźć kolejny. Nie zawsze udawało nam się znaleźć przyjemny kemping, raz wylądowaliśmy w ogromnym kempingowym kombinacie, hałaśliwym i tłocznym (nie polecamy Lanterny!). Gorzej z lądowa częścią Istrii. Tam jedyny kemping znajduje się w Motovunie i to tylko dlatego, ze w lipcu odbywa się tam festiwal filmowy. W pozostałej części sezonu turystów kempingowych brak… więc byliśmy sami na polu namiotowym, z cudownymi widokami!
Gotowanie ? Oczywiście pod chmurką, najczęściej specjał zakładu, czyli dania typu “bulba”. Hania stołowała się w maminym barze mlecznym i dojadała słoiczkami. No właśnie, nigdzie poza dużymi supermarketami nie mogliśmy znaleźć słoiczków. No ale Hania jadła chętnie inne rzeczy, banan zawsze smakował
Na kempingach spaliśmy w namiocie, który Hania bardzo polubiła, rano i wieczorem miała tam świetna zabawę! Natomiast ze spaniem bywało rożnie, szczególnie na początku wycieczki. Hanie budziły nowe odgłosy zakłócające ciszę nocną, a dodatkowo nie mieliśmy sprawdzonego rozwiązania na jej przestrzeń do spania. Hania wierciła się, przemieszczała, przez co wybudzała. Żałujemy, że nie kupiliśmy wcześniej dmuchanych tub imitujących ścianki łóżeczka, bo znacznie ułatwiłyby nam namiotowe spanie.
NA PRZYCZEPKĘ – CZYLI CHARIOT COUGAR W AKCJI
Hania bardzo polubiła swój pojazd. Chariot Cougar jest jedną z najbardziej zaawansowanych technologicznie przyczepka dla dzieci, posiada amortyzowane zawieszenie i stosunkowo niska wagę. Ponieważ nasza przyczepka jest dwuosobowa, to mogliśmy część bagaży do niej spakować, dzięki czemu Hania miała dodatkowe miękkie zabezpieczenie i podnóżek.
Nie dotarliśmy do informacji, czy w Chorwacji transport dzieci w przyczepkach jest prawnie uregulowany. W Polsce regulacje te pojawiły się całkiem niedawno, tak że zdaliśmy się na łaskę i niełaskę lokalnych stróżów prawa Na szczęście nic złego nas nie spotkało z tej strony, policja interesowała się nami tylko w ramach ciekawostki.
CO NA TO HANIA?
Idealnie dostosowała się do rytmu podroży! W przyczepce chętnie spała, a jak nie spała, to rzadko kiedy marudziła – raczej z zaciekawieniem obserwowała świat.
Miała wszystko czego jej było trzeba na tym etapie rozwoju – szczęśliwych rodziców 24h/dobę, jedzenie, spanie no i wiele nowych bodźców. Fascynowały ją chorwackie koty, kura, która nie wiadomo skąd znalazła się na kempingu, mrówki, którym przeszkadzała w transporcie okruszków chleba i wiele, wiele innych.
Dla nas to też bardzo wzbogacające doświadczenie, a obserwowanie nowych zachwytów Hani niezapomniane.
Hania co prawda była już na etapie przemieszczania się na nóżkach, ale nie odchodziła od nas daleko. Kocyk podróżniczy rozkładany dla Hani okazał się strzałem w dziesiątkę. Podczas przerw był polem zabaw i odpoczynku rodziców, a podczas stawiania obozu i składania go, miejscem, z którego Hania się nie ruszała zajęta poznawaniem rożnych części ekwipunku i rozglądaniem się po okolicy.
Podroż rowerem to zupełnie inna perspektywa, super przygoda, ale też sporo przygotowań sprzętowych. Szczególnie dla kogoś, kto, tak jak my, nie uprawia turystyki rowerowej często i ma luki w sprzęcie – w tym miejscu dziękujemy koledze Michałowi za użyczenie paru gadżetów np roweru 😉 !!
INFO:
Trasa rowerowa
1. Porec – Rovinj : 32 km
2. Okolice Rovinja : 15 km
3. Rovinj – Fazana : 45 km
4. Fazana – Pula – Fazana : 34 km
5. Fazana -Vodjan- Barban – Ivanici : 45 km
6. Ivanici – Sv. Marina : 28 km – etap mocno górski
7. Sv Marina – Labin – Tupljak : 31km
8. Tupljak – Hum : 30 km
9 . Hum – Buzet – Motovun : 38 km
10. Okolie Motovuna – przejazd Parenzaną : 36km
11. Motovun – Funtana : 36 km
12 Funtana – Porec – Filipini (odbiór auta) : 30 km
9 Comments
Justyno, Wojtek i Hania! Super wyprawa, świetna relacja Pozdrawiamy z upalnego Tbilisi.Marysia i Sandro
Dziękujemy i pozdrawiamy z deszczowego Krakowa! Ach, słońce Tbilisi…. Uściski dla Sandro!
Justyna … jesteście wielcy. My nie mieliśmy przyczepki, młody jeździł na krzesełku przymocowanym do bagażnika na rowerze taty, no i była to tylko Polska, głównie wybrzeże i okolice Łodzi. Potem przesiadł się na własny rower i w wieku 4 lat przejechał 45 km z Białogóry do Stilo I tak już zostało. W ubiegłym roku przejechaliśmy od Peenemünde do Świnoujścia, przez niemieckie kurorty, wcześniej były Bieszczady …… Rower, mam nadzieję, “wszedł mu w krew” na zawsze :-)) Twoje relacje zachęciły mnie do zaplanowania Ukrainy na przyszły rok, będziemy prosić o wskazówki
E tam, po prostu wsiedlismy na rowery i pojechaliśmy rodzinne rowery sa ekstra, fajnie że tez jeździcie. No i że Maks sie rozkręcił!
a jakie plany na najbliższe wakacje?
dorzucicie jakieś cenne rady dotyczące pakowania na taką wyprawę z maluchem? w wakcje mamy zbliżone plany i chętnie unikniemy jakiś “typowych” błędów
W tym roku plany kaukaskie a potem bałtyckie (z rowerami Spróbuję stworzyć wpis dotyczący pakowania i innych praktycznych porad na taka wyprawę:)
Dziś znalazłam Państwa blog i … nie mogę przestać czytać:) Piękne zdjęcia i wspaniałe wyprawy! Hania cudna:) Gratuluje podróży.
Dziękuje, bardzo nam miło
świetna relacja