Epizod I
Widok z okna daleki, horyzont delikatnie postrzępiony drzewami. Wzrok trochę wędruje w lewo, troche w prawo, ale wiekszość czasu leniwie spoczywa na niskich wzgórzach z resztkami śniegu.
[Wojtek] Ten widok mnie uspokaja… I poszerza horyzonty… [łyk kawy] … Ruszył bym gdzieś
[Justa myśli] A codzienność okienna w Krakowie tak odmienna. A przestrzeń myśli tak potrzebna!
Epizod II
Ciemna, deszczowa noc. Gaszę światło.
[Hania] Mamo, jest ciemno…
Zamykam oczy w tej ciemności, otwieram ponownie. Żadnej różnicy. Dawno nie doświadzyłam tak gęstej ciemności.
[Ja] Faktycznie Haniu, jest całkiem ciemno, ale to dobrze. Będzie nam się lepiej spało.
[Hania] Nie, zaświeć ciołówke!
Ale z nas mieszczuchy
Planując wyjazd w Beskid Niski, kiedy piękna zima zaglądała nam do okien, a my chore nie mogłyśmy doświadczyć tego czasu, miałam przed oczami idealną wizję miejsca, do którego jedziemy: chatka i krajobraz połączone ze sobą śniegiem, skrząca biel aż po horyzont i my z rumianymi policzkami oddający się zimowym uciechom. W pożądanym przez nas terminie nie było niestety miejsc w Szpilkowie, a tam właśnie chielismy jechać. Mogliśmy rezerwować coś innego, ale intuicja kazała jechać własnie tam
Pogoda trafiła się najgorsza od dłuższego czasu, pełna błotnistych kałuż, mgły, a nasze idealne wizje rozpłyneły się w deszczu. Mimo wszystko wyjazd wspominamy jako jeden z najfajniejszych, krótkich wyjazdów.
Bardzo polecamy to miejsce na rodzinne i nie tylko wyjazdy! Ale po kolei…
Po pierwsze: Oczywiście ludzie
Rodzina – w końcu 24h/dobę razem i to kilka dni z rzędu! W dodatku w wyjątkowo sympatcznym miejscu. Ania i Artur ze Szpilkowa tworzą tak miłą atmosferę w swoim drewnianym domu, że od pierwszych chwil poczuliśmy się jak u siebie, a wyjeżdżać stamtąd było nam wyjątkowo ciężko. Codziennie odbywaliśmy inspirujące pogaduchy przy kawie, herbatce, Hania miała przez chwilę “najlepszą przyjaciókę” Ninę, córkę Ani i Artura, a Marianka chłonąc nowe wnętrze prawie całkowicie dokonała obrotu na brzuszek Dodatkowo przekonaliśmy się, że do ludzi bliżej niż dalej, że wszystkie drogi prowadzą do Nowicy i że mamy wspólnych znajomych. Ania chodziła do klasy z moim kolegą ze studiów, ich sąsiadami są Agata i Tomek, z którymi 9 lat temu spędziłam alpejski tydzień na nartach, a 2 lata temu zajechały tam Kajtostany! Mały ten świat, co?
Po drugie: Nieoczywista aura i okolica
Bo w taką niby niepiękną pogodę jest ciekawie, jest tajemniczo, zaskakująco, światło jest miękkie. Oboje stwierdziliśmy, że do Beskidu Niskiego i jego nieoczywistej historii taka pogoda nam pasuje. Było klimatycznie po prostu. I przestrzennie. Tej przestrzeni nam brakuje na co dzień. I jeszcze krajobrazu nie zepsutego w takim stopniu misz-maszem. Nie nastawialiśmy się na zwiedzanie, ale udało nam sie zobaczyć piękną cerkiew w Kwiatoniu.
Ojciec zwiedza 😉
Po trzecie: Aktywności
Główna aktywność to ciągle dzieci i codzienne zbieranie się gdzieś – a to na narty, a to na spacer w góry – powoli dochodzimy do perfekcji w organizacji wyjścia z dwiema bez afery i nerwa 😉 Pojeździliśmy na nartach (ja całe 45 minut, ale byłam pewnie najszczęśliwszą narciarką na stoku mimo muld – inauguracja sezonu!), potuptaliśmy do schroniska, pospacerowalismy po okolicy. Spacery wychodziły nam najlepiej, bo wtedy bylismy wszyscy razem. Narty wymuszały przegrupowania i w ogóle był to trudny czas narciarski. Śmiejemy się, że Hania będzie kojarzyc narty z łatą śniegu i błotnym parkingiem.
12 Comments
Piękne zdjęcia, piękna rodzinka i piękna wyprawa, aż się budzi zwykła ludzka zazdrość. Miło trafiać na takie blogi, tak trzymać!
Dziękujemy Właśnie chcemy zachęcać do takiego ruszania się gdzieś, niekoniecznie daleko, ale rodzinnie i z radością…mimo czasem obiektywnych trudności
Hej Justi Wojtek i Maluchy!
Gdzie następne tuptanie? Czekamy na nowe zdjęcia, świetne historie i trochę inspiracji !!!
Szpilki (wszystkie)
Hej Szpiki Wszystkie
Tuptaliśmy na Krecie, trochę mi zejdzie, zanim coś tutaj napiszę..
Pozdrawiamy serdecznie!
Fantastyczne zdjęcie, moje ulubione z kotkiem 😀
Dzięki Kotek Mikesz był bardzo wdzięcznym obiektem fotografowania
Piękne zdjęcia … jak zawsze A Wy jacy kolorowi – ślicznie i radośni. Jeździliśmy podobnie na wózku – Weronika siadała też pod budą ale miała wtedy nie całe dwa latka więc nawet dawała radę;)
Dzięki Z tym jeżdzeniem to już zrezygnowalismy- hmm coś zaczęło strzelac w przednich kołach 😉 Jednak to nie jest najlepsze rozwiązanie, ale Hania się juz przyzwyczaiła do samodzielnego, dłuzszego tuptania.
Kolejny świetny rodzinny wypad. Oj, bardzo mile wspominam najniższy z Beskidów 😉 Jest na liście – wrócić tam. Pozdrawiamy!
Tomzo, Woj juz zrobił nam plan tygodniowej wycieczki rowerowej po tym Beskidzie na te wakacje
Piękne zdjęcia mają klimat
Dziękujemy