W tym roku jeździliśmy głównie po Polsce. Po Bałtyku był szybki wyjazd na Roztocze, a końcem września krótka wizyta na Mazowszu-w Garwolinie i okolicach. W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o Kazimierz Dolny. Wszystkie miejsca są nam rodzinnie bliskie. Z Garwolina pochodzi moja mama, więc chętnie wracamy w tamte strony. To moje miasto nieodłącznie kojarzące się z babcią Hanią, która zmarła kilka lat temu. Fajnie pokazywać dzieciom ich korzenie, snuć opowieści o tym co było, jakie życie toczyły nasze babcie, co wypełniało ich codzienność, jakie radości i troski. W tym roku miałyśmy misję by odnaleźć gajówkę, w której kilka lat mieszkał pradziadek dziewczynek Józek, tata mojej mamy. Wprawdzie nie udało nam się jej znaleźć, ale widzieliśmy miejsce, gdzie najprawdopodobniej stała. We wsi Kujawy pojechałyśmy do sołtysa, ale jego mama nie wiedziała, gdzie nas kierować. Zaczepiłyśmy więc panią, która powiedziała, że jej teściowa powinna więcej wiedzieć. I tak trafiliśmy do pani Teresy, najstarszej mieszkanki wsi, która doskonale pamiętała dziadka Józka i jego rodzinę. Pamiętała gajówkę, pamiętała gdzie chodził do szkoły. Wzruszająca wizyta. Chodziłyśmy po lesie i zastanawiałyśmy się nad życiem dziadka, nad czasem wojny tam i nad tym, że nie można rozmów odkładać na potem. Wizyta na Mazowszu obfitowała jeszcze w wiele rodzinnych spotkań i historii, udało się skrzyżować drogi z moją siostrą, która wróciła z kitesurfingowych wojaży w Zanzibarze lodując na warszwskim lotnisku.
A Kaziemierz Dolny…Cóż, jedna z legend rodzinnych głosi, że wielce prawdopodobne jest, że tam własnie zaczęło się życie Justy 😉 Moi rodzice studiowali bowiem w niedalekim Lublinie, a do Kazimierza lubili wpadać po klimat. Ja też zawsze wpadam po klimat i malowniczość i będę jeszcze wpadać do korzeni. Tym razem byliśmy krótko, właściwie już popołudniu i postanowiliśmy zobaczyć coś innego niż rynek i okolice- poszliśmy więc do wąwozu. Tych jest w okolicach Kazimierza bardzo dużo, a my nigdy tam nie byliśmy. I już wiemy, że następnym razem spacer po okolicach Kazimierza zaczniemy od przyrodniczej strony. Podejrzewam, że w pełni sezonu urok tych wąwozów chowa się pod tłumem turystów. Dla dzieci to fajny teren do eksploracji, a korzenie są bardzo fotogeniczne. My byliśmy w tym najbardziej znanym wąwozie- Korzeniowym Dole. Poprzytulaliśmy się do korzeni, obejrzeliśmy drzewa od dołu i uciekliśmy przed zmrokiem na kazimierski rynek.
2 Comments
Jak zawsze pięknie. Zainspirowaliście mnie – trzeba zacząć pytać gdy jeszcze jest kogo. I póki ten ktoś chce o tym mówić. A później w drogę … ciekawa jest czy u nas będzie równie … ciekawie jak u Was. Pozdrawiamy serdecznie:) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Wszystkiego dobrego i dla Was! O tak, podróże do korzeni są ważne, tylko często zbyt pozno sobie o tym przypominamy..